Steven Adler grał z Guns N’ Roses przez… dwa dni!

steven-adler
Pierwszy perkusista Guns N’ Roses miał wziąć udział w trasie „No in This Lifetime” jako gość. Na drodze stanęła kontuzja. Steven Adler ujawnia, co teraz.

Kanadyjski dziennikarz Mitch Lafon, który nie raz już był autorem prawdziwych doniesień o Guns N’ Roses, rozmawiał niedawno z byłą menedżerką tego zespołu Vicky Hamilton. Zanim spytał ją o pierwszego perkusistę grupy, wypowiedział kilka zdań o jego domniemanym powrocie.

Steven Adler w ograniczonym stopniu miał wziąć udział w reaktywacji Guns N’ Roses. Chodził na próby, lecz drugiego dnia uszkodził sobie plecy. Co za pech.

Była menedżerka nie zaprzeczyła, szybko jednak zmieniła temat na aktualny zespół Stevena Adlera i jego kondycję.

O tym, co działo się ostatnio, nie mam za dużo szczegółów. Próbowałam skontaktować się z nim wczoraj, ale bez skutku. Kocham Stevena i kocham jego zespół Adler. Uważam, że to bardzo dobry zespół. Wokalista jest wspaniały, gitarzyści też, utwory są bardzo dobre. Stevena nie można za nic winić, jest trzeźwy od półtora roku. To naprawdę bardzo, bardzo dobrze.

Oboje przyznali, że reaktywacja reaktywacją, ale jego zdrowie jest teraz najważniejsze.

Od samego muzyka wiemy, że szybko wraca do zdrowia. Już w sobotę 30 kwietnia razem ze swoim zespołem Adler wystąpi na festiwalu w Columbii. Na Instagramie znaleźć można krótkie nagranie z jego udziałem.

Cześć, tu Steven Adler. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć wszystkich na M3 Rock Festival w ten weekend. Wystąpię razem ze swoim zespołem, czekamy z niecierpliwością, by Was zobaczyć i grać rocka. Bawmy się dobrze w ten wspaniały weekend. Do zobaczenia!

Trzeba przyznać, że wygląda całkiem dobrze. Może jeszcze uda mu się załapać na trasę Guns N’ Roses po Ameryce Północnej, która rozpocznie się 23 czerwca w Detroit i potrwa dwa miesiące?

Dave Grohl odszedł z Nirvany w 1993 roku?

Nirvana-Producer-and-Dave-Grohl-Reunited-FDRMX

Kurt Cobain i Courtney Love po jednej stronie, Dave Grohl i Krist Novoselic po drugiej – Nirvana mogła rozpaść się jeszcze przed śmiercią wokalisty.

Autor biografii Dave Grohla „This Is a Call: The Life and Times of Dave Grohl” Paul Branningan ujawnia, że muzyk na krótko opuścił Nirvanę jesienią 1993 roku po tym, jak Kurt Cobain go obraził.

W zespole nie działo się wtedy najlepiej – basista i perkusista nie dogadywali się z wokalistą oraz jego żoną Courtney Love. Założyciel Foo Fighters opowiada więcej o tamtych wydarzeniach:

Kurt był wkurzony. Usłyszałem, jak opowiada, jak bardzo gównianym perkusistą jestem.

Krist Novoselic zdradził mu, że Kurt chciałby, żeby grał bardziej jak perkusista Mudhoney Dan Peters, który próbował swoich sił w Nirvanie chwilę przed nim. Dave Grohl oznajmił wtedy menedżerowi, że odchodzi. Alexowi McLeodowi udało mu się to jednak wybić z głowy, zanim oficjalna informacja poszła w świat.

Gdy emocje opadły, Dave zdecydował się, że każdy czasami musi nieść swój krzyż. Spróbował podejść do tego profesjonalnie.

W Nirvanie ogólnie nie było łatwo. Rok wcześniej Kurt Cobain groził wydawcy rozpadem Nirvany. Formacja balansowała na granicy już kilka lat przed śmiercią frontmana. Menedżer podkreśla, że gdyby nie to samobójstwo, a zespół grałby jeszcze kilka lat, Grohla raczej i tak już by w nim nie było.

Nirvana to grupa Kurta i Krista – byli przyjaciółmi od zawsze, łączyła ich więź, która wychodziła poza muzykę. Ponoć po latach Novoselicowi wciąż czasem śni się Cobain. Dave w pewnym momencie odszedłby od nich i rozpoczął podobny do Foo Fighters projekt.

Five Finger Death Punch odpowiada na zarzuty wytwórni

5fdp-678_6084
Nie złamaliśmy umowy, a Ivan Moody ma problemy, ale w przeciwności do wydawcy staramy się mu pomóc – piszą muzycy 5FDP.

Amerykański zespół ma problemy – muzycy Five Finger Death Punch zostali pozwali przez Prospect Park, swoją własną wytwórnię. Wydawca pisze o „bezwstydnej próbie wyłudzenia kasy przed przewidywanym zakończeniem kariery ich uzależnionego kolegi”, a 5FDP reaguje wiadomością zatytułowaną „Zrozpaczeni ludzi robią rozpaczliwe rzeczy”.

Jesteśmy zasmuceni, lecz nie zaskoczeni pozwem złożonym przez Prospect Park przeciwko członkom Five Finger Death Punch. To ostatnia z wielu niesprawiedliwych i uwłaczających taktyk wykorzystywanych przez naszego byłego menedżera, a obecnego szefa wytwórni Jeffa Kwatinetza, mająca na celu wyłudzenie pieniędzy i odwrócenia się od nas.

Jeff Kwatinetz jest dobrze znany w branży ze swojego karygodnego zachowania i bankructw, które przyczyniły się do masowej ucieczki takich klientów, jak Backstreet Boys, Korn, Smashing Pumpkins, Jane’s Addiction i Azalea Banks.

Również 5FDP cztery lata temu zrezygnował z jego usług. Jednak nie z samej wytwórni Prospect Park, której grupa obecnie wciąż przynosi najwięcej dochodu ze wszystkich gwiazd.

Zespół dalej w oświadczeniu zapewnia, że zamierzali wypełnić zobowiązania dotyczącego kolejnego albumu, następcy „Got Your Six” z 4 września 2015 roku. Ostatnia jak dotychczas płyta sprzedaje się świetnie, mimo to wydawca zdecydował się ich pozwać – jak twierdzi grupa – by uzyskać dodatkowe pieniądze i później lepiej sprzedać swoje udziały.

Muzycy zaprzeczają również pogłoskom, że źle dzieje się w ich szeregach.

Jeśli chodzi o naszego wokalistę, Ivana Moody’ego, nie jest tajemnicą, że niedawno przy wsparciu i miłości rodziny i zespołu udał się na odwyk. Pracownicy Prospect Park ani razu nie wsparli go w pozostaniu w trzeźwości, zależało im tylko na płytach i trasach.

Co do kolejnego krążka, zgodnie z zapisami umowy zespół nie może zacząć nagrywać niczego nowego do 4 czerwca 2016 roku – wtedy minie dziewięć miesięcy od premiery ostatniej płyty. Muzycy 5FDP chyba nawet nie mieli tego w planach. Narzekają, że wytwórnia utrudnia im pracę z Kevinem Churko, który zajmował się pięcioma z sześciu płyt kapeli. Prospect Park konsekwentnie odmawiało producentowi wypłaty.

Oby wszystko szybko się wyjaśniło, z korzyścią dla muzyki. Tymczasem grupa szykuje się do trasy koncertowej – w jej ramach Five Finger Death Punch zagra też w Polsce. Podczas koncertu raczej nie zabraknie kawałków z ostatniego wydawnictwa, np. „My Nemesis”.

Led Zeppelin może zakończyć proces o prawa autorskie… płacąc jednego dolara!

page-plant2_9104
Głównym problemem jest jednak fakt, że muzycy z Led Zeppelin musieliby zrzec się praw i przyszłych zarobków, które generowałby utwór „Stairway to Heaven”.

Okazuje się, że wcale nie musi dojść do procesu o prawa autorskie, który ma rozpocząć się 10 maja. Na stole pojawiło się bowiem porozumienie, które musieliby jednak zaakceptować muzycy z Led Zeppelin. Przedstawiciele zespołu Spirit zażądali bowiem od twórców „Stairway to Haven” jednego dolara oraz przekazania praw autorskich do wspominanego utworu na rzecz reprezentantów Randy’ego Californii. Jeśli Jimmy Page i Robert Plant zgodziliby się na te warunki, nie doszłoby do procesu.

Oczywistym jest jednak, że utwór generuje ogromne dochody, dlatego porozumienie nie leży w interesie muzyków z Led Zeppelin. Nie przekona ich również argument, że wszystkie przyszłe zyski z praw do „Stairway to Heaven”, gdyby te należały do przedstawicieli Randy’ego Californii, zostałyby przekazane na instrumenty muzyczne i lekcje muzyki dla dzieci z najbiedniejszych rodzin. Wszystko więc wskazuje na to, że proces się odbędzie, ale bez udziału dwóch najważniejszych osób – Jimmy’ego Page’a i Roberta Planta.

Najprawdopodobniej muzyków z Led Zeppelin reprezentowała będzie światowej sławy specjalistka od praw autorskich, Helene Freeman, która zajmowała się miedzy innymi sprawami boysbandu ‘N Sync i Justina Timberlake’a.

Perkusista Motörhead dołącza do Scorpions

scopions_dee_473

Jeszcze niedawno Mikkey Dee miał usiąść za perkusją innego zespołu.

W styczniu tego roku poinformowano, że bębniarz Motörhead zagra podczas sześciu koncertów w czasie rocznicowej trasy Thin Lizzy. Niedawno plany te uległy zmianie – Mikkey Dee wydał oświadczenie o wycofaniu się z tego projektu i zapowiedział inne wielkie ogłoszenie.

Wcześniej perkusista wspominał o możliwej trasie muzyków Motörhead. Prawdopodobnie na razie chodziło mu jednak o trasę z zespołem Scorpions, który już w maju rusza do Stanów Zjednoczonych. Wokalista Klaus Meine informuje:

Chcieliśmy kontynuować trasę „Return to Forever” z Jamesem, ale musieliśmy przyznać pierwszeństwo zdrowiu. Życzymy Jamesowi szybkiego powrotu do zdrowia – wróci do Was jesienią! Nie możemy się doczekać, by spotkać się z wszystkimi naszymi fanami w najbliższym miesiącu.

Pierwszy koncert już 6 maja w Charlotte w Karolinie Północnej, ostatni – 29 maja w San Antonio w Teksasie. W międzyczasie Scorpionsi aż na sześć wieczorów zatrzymają się w Las Vegas.

Iron Maiden komentuje kwestię cenzury w Chinach.

278055_Papel-de-Parede-Eddie-The-Head-Iron-Maiden_1600x900

Podczas koncertu w Szanghaju Bruce Dickinson powiedział, co myśli o ustępstwach, na które musiał pójść Iron Maiden, by zagrać tam oraz w Pekinie.

Zanim Iron Maiden zagrał po raz pierwszy w historii w Chinach 24 kwietnia 2016 roku, musiał zgodzić się na kilka ustępstw względem chińskiego ministerstwa kultury. Muzycy podczas tego pierwszego show nie do końca przestrzegali ustalonych reguł.

Podczas drugiego koncertu w tym kraju – dwa dni później w Szaghaju – wokalista Bruce Dickinson powiedział publiczności:

Wspaniale jest tu dziś być. Wspaniale być w Chinach, mówię wam. W Pekinie trochę za bardzo poszaleliśmy i pomyśleliśmy „Oo, robi się zbyt poważnie”, wiecie. Jest kilka zasad, których musimy się trzymać. I nie możemy przeklinać. Wiecie, co mam na myśli? Jest jeszcze jedna rzecz, której nie możemy robić. Zobaczymy, czy zgadniecie później, co to jest. Ale naprawdę nie przejmujemy się tym [w oryg. „give a shit” – których Bruce oczywiście nie wymówił, poruszał jedynie ustami – red.]. Wiecie dlaczego? Najważniejsza jest muzyka, najważniejsze jest to, że tu jesteśmy i że wy tu jesteście. Zamierzamy zaje*iście się bawić.

Tego przekleństwa również nie wypowiedział, jak wcześniej – jedynie je zasugerował. I opowiedział jeszcze o przygodzie w hotelu.

Oglądałem chińską telewizję… Puszczali coś fajnego – wywiad z Janickiem. Pokazywali te wszystkie wspaniałe koncertowe obrazki z płomieniami, suchym lodem i dymem. I pomyślałem, że to [znów usta ułożyły mu się w słowo „zaje*isty” – red.] wstyd, że nie możemy tego zrobić, że mamy ograniczenia. W każdym razie dostaliśmy słowo – kiedyś znów do was przyjedziemy.

Eddie na szczęście mógł wyjść na scenę. Zobaczcie fragmenty występu Iron Maiden w Szanghaju.

Klik!

Podczas dwóch koncertów w Państwie Środka zespół Iron Maiden został poproszony przez chińskie władze o:

– rezygnację z pirotechniki
– rezygnację z wymachiwania brytyjską flagą podczas wykonywania utworu „The Trooper”; co ciekawe w Pekinie wokalista Bruce Dickinson nie musiał zdjąć czerwonego munduru, a gdy on sam machał „niewidzialną” flagą, wyświetlana ona była na ekranach za zespołem
– zmianę słów „Powerslave: z „Tell me why I had to be a Powerslave” na „Tell me why I had to be a Wicker Man”
– rezygnację z rzucania czymkolwiek (pałeczkami, opaskami na rękę itp.) w stronę publiczności
– unikanie przekleństw, w tym popularnego f*ck.